Ja za 10 lat
Włożyłam klucz do zamka. Spróbowałam przekręcić. Nic. Spróbowałam po raz kolejny. Klucz ani drgnął. Przeklęty zamek – pomyślałam w duchu. Muszę go w końcu wymienić.
Po dziesięciu minutach siłowania się z zamkiem, udało mi się wejść do mieszkania. Położyłam torebkę na szafce przy drzwiach. Tuż obok leżały niezapłacone jeszcze rachunki za prąd i gaz. W zlewie piętrzyły się naczynia, a w salonie kot wygodnie spał na stosie książek, nie zważając na na bałagan.
Dorosłe życie nie było takie łatwe, jak wydawało mi się dziesięć lat temu. Mając szesnaście lat, myślałam, że dorosłość jest świetna: własne mieszkanie, późne powroty do domu, brak kontroli. Jednak się myliłam. Na utrzymanie mieszkania trzeba zarobić, a codzienne wstawanie o 6 rano nie pozwala na późne powroty do domu. Często tęsknię za czasami, kiedy to najważniejszym obowiązkiem było chodzenie do szkoły. Kiedy wracam do domu, nikt na mnie czeka z obiadem, a nic nie smakuje tak dobrze, jak domowe jedzenie zrobione przez mamę.
Poza futrzakiem dom był pusty. Wyglądało na to, że mój narzeczony znów musiał zostać w pracy po godzinach. Jako inżynier i kierownik budowy miał naprawdę wiele pracy. Na takim stanowisku nie może pozwolić sobie na błedy. Często całymi dniami nie było go w domu, a nocą przesiadywał nad projektami. Był bardzo zapracowany, ale doceniam to, co robi. Chce zapewnić nam lepszą przyszłość. Marzyliśmy o wyprowadzeniu się z ciasnego mieszkania i życiu gdzieś w spokojnym miejscu. Miasto jest przytłaczające, ale póki co muszę skończyć studia. Przede mną ostatni semestr, ale… zaczęłam wątpić, czy to na pewno to, co chcę robić. Czy chcę resztę swojego życia spędzić za biurkiem w jakiejś korporacji? Czy na pewno się do tego nadaję? Od jakiegoś czasu nasuwają mi się na myśl takie pytania. Straciłam zapał, jaki miałam na pierwszym roku. Boję się, że zmarnowałam cztery lata swojego życia… Nie chcę zawieść rodziców. To oni polecili mi zarządzanie, mówili, że to bardzo przyszłościowy kierunek.
Usiadłam przy stole zmęczona po całym dniu na uczelni. Spojrzałam na zdjęcie zawieszone na ścianie. Przedstawiało mnie i mojego narzeczonego na wakacjach, właściwie jedynych w naszym życiu, na które mogliśmy sobie pozwolić. Spędziliśmy tydzień w pięknym miejscu. Pamiętam, że zrobiłam wtedy wiele zdjęć. Od zawsze lubiłam sztukę, w dzieciństwie były to rysunki, z czasem zainteresowałam się fotografią i wydaje mi się, że jestem w tym dość dobra. Tworzenie sprawia mi wiele radości, potrafię odciąć się od świata, skupić na pracy i nie myśleć o problemach. Szkoda, że studiowanie nie idzie mi z taką łatwością…
Nagle do głowy przyszła mi dziwna myśl. A gdyby tak uczynić to sposobem na życie? Wielu ludzi szuka do współpracy osób kreatywnych, fotografów, grafików, projektantów…
Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Mój przyszły mąż wrócił do domu.
- Zamek się zacina, musimy coś z tym zrobić – powiedział.
- Myślę, że się nie opłaca. Rzucam studia, wyprowadzamy się!
Nie mogłam uwierzyć, że to powiedziałam.
Nikola Moskal
klasa III a
Ja za 10 lat
Wczesny ranek 10 kwietnia 2027 roku. Po przebudzeniu moje myśli biegną ku wykopaliskom w Egipcie. Jestem tu wraz z ekipą archeologów. Zza namiotu dobiegają odgłosy pracujących już robotników. Po porannej kawie wychodzę sprawdzić, czy odkryli coś ciekawego.
Mieczysław Gutenberg, kolega po fachu, ubrany w beżową marynarkę z białym fartuchem, po głębokim westchnieniu pyta mnie, jak się spało i czy rzucę okiem na wykopany przedmiot. Prowadzi mnie do małego namiotu, w którym na środku stoi kolumna z drewnianym posążkiem. Po jej obejrzeniu uznaję, że to może być coś bardzo interesującego. Po dokładniejszych oględzinach dochodzę do wniosku, że jest to figurka przedstawiająca egipskiego boga Tunbira pochodząca prawdopodobnie z 5000 lub 6000 roku przed naszą erą.
Czuję ogromne zadowolenie, szczególnie dlatego, że to pierwsze moje tak cenne odkrycie. Ta statuetka jest bowiem warta co najmniej dwieście tysięcy dolarów. Z pewnością Kairskie Muzeum Narodowe zapłaci za nią tyle.
Dzisiejszy dzień mogę uznać za owocny. Już nie mogę się doczekać, co przyniesie jutro.
Filip Radzicki
klasa III a